Uroczystości Bożego Ciała są tradycyjnie okazją do poruszenia w kazaniach różnych tematów, ważnych z punktu widzenia hierarchów Kościoła Katolickiego. Oberwało się więc Irlandii za legalizację małżeństw osób tej samej płci oraz tzw. Konwencji Antyprzemocowej. Arcybiskup poznański, Stanisław Gądecki, mówił z kolei o konieczności wprowadzenia ustawowego zakazu handlu w jest po to, by nabrać dystansu do tego, co się robi, zastanowić się nad sensem swego działania. Argumentując na rzecz wolnej niedzieli, można odwołać się do konstytucji, zwłaszcza jej preambuły oraz artykułów, w których mowa o godności człowieka i wolności jako jej wyrazie - mówił Gądecki. Długofalowo ma to także pewne znaczenie gospodarcze. Poczucie sensu może się przełożyć na większą innowacyjność i w ogóle przynieść pozytywne efekty arcybiskupa oburzyła... Krzysztofa Grabowskiego, znanego lepiej jako Grabaż, wokalista Pidżamy Porno oraz Strachy na Lachy. Muzyk, deklarujący się jako katolik, ma dość, jak sam to określa, "katolstwa":Dowiedziałem się, że ostatnio mojemu ulubieńcowi, abp. Gądeckiemu, nie podobają się niedzielne zakupy oraz weekendowe wyjazdy rodaków za miasto - napisał Grabaż na swoim profilu na Facebooku. Mam coraz mniej siły na bycie owcą w stadzie tego pasterza. Czy można zawiesić swoje "katolstwo" do czasu pojawienia się na arcybiskupim stolcu kogoś bardziej na czasie?Kwestia ograniczenia handlu w niedzielę wzbudza od lat sporo emocji. Zwolennicy zakazu mówią o korzyściach dla rodziny, możliwości zrelaksowania się poza centrum handlowym i danie czasu na odpoczynek również pracownikom sklepów. Przeciwnicy wskazują zaś na negatywny wpływ na gospodarkę poprzez zmniejszenie miejsc pracy oraz ideologiczny wydźwięk takiego jest Wasze zdanie?Oceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze rację bez przesady, kto chce niech chodzi w niedzielę na zakupy!! jeśli nie mam czasu w tygodniu, bo pracuję, to kiedy mam to zrobić?Ja też nie chcę pracować w niedzielę, a muszę. Mam nienormowany czas pracy (zadaniowy) co w zasadzie oznacza pracę w każdy dzień tygodnia. Mąż pracuje w energetyce i też pracuje w niedziele i święta. A o takich pracach nikt nie mówi, tylko o handlu. W niedzielę i święta pracuje się w wielu zawodach i co trzeba zamknąć elektrownie, szpitale, ciepłownie, straż pożarną etc, bo tak mówi nauka Kościoła i Konstytucja. Jestem za !To wlasnie jest wolna wola i prawo wyboru! Niech kazdy zdecyduje sam!ja uwazam ze kazdy ma prawo do odpoczynku, dlaczego mamy zabraniac tego pracownikom sklepow? jesli wlasciciel chce pracowac w niedziele prosze ktoś mógł sobie robić zakupy, ktoś inny musi z*********ć! Pieprzeni egoiści, macie na to 6 dni w tygodniu. W Hiszpanii sklepy w niedziele są komentarze (346)praca w weeked prosze bardzo niech firmy placa sobota100% niedziela200%!!!zawsze sie ktos znajdzie chetny zeby przyjsc do pracy..zarobic nadgodziny...na zachodzie wszystkie sklepy są w niedziele pozamykaneCo to jest "katolstwo" kto wie. Na takie procesje 90% ludzi - no kobiet chodzi, żeby pokazać nową kieckę i zepsuć nerwy koleżance, albo spotkać znajomych, na których nie ma czasu w ciągu tygodnia i żeby sąsiedzi nie gadali, że bezbożnicy. Mało kto słucha co ksiądz stęka. Bo oni z reguły stękają, smęcą o niczym, albo polityką się zajmują. Wolę leżaczek, książkę i się zatrudni w kasie marketuprzecież sklepy markety to duż konkurencja dla kościoła,bardzo nam pasuje aby sklepy markety były otwarte w niedzielę mamy demokracje kto nie chce w niedzielę pracować to nie musi ja przybajmniej idę z rodzina a dzieci wybierają sobie w marketach ciekawe zabawki,potem idziemy na obiad ja do fryzjera kosmetyczki co w cigu tygodnia nie ma czsu bo jak się ma pracę trzeba ją szanowac bo czarni szamani ci nic za darmo nie dadzątumańska t****a polskiego episkopatu jest zatrważająca. pogonić to stado w*na Panu Grabażowi jak się zapier...ć w niedziele to bardzo proszę..!!!! Nawet 24h jak ma taką potrzebę i zdrowie...Kiedyś nie było marketów i ludzie nie narzekali, że " nie mają czasu na zakupy w tygodniu" ... Ludzie szanujcie dzień wolny!!!!! chociaż jeden w tygodniu!! A do kościoła iść nie ma przymusu i dawania na tacę - durne tłumaczenie!Pamiętam Grabaża z Jarocina. I rozumiem, młodość, bunt a żyć z czegoś trzeba, więc rozumiem Strachy, rozumiem "reaktywację" Pidżamy, ale sprzedanie utworu do reklamy banku, to już dla mnie celebryta, ja pier........, miłośnik a w kółeczku, coś mi tu śmierdzi.....handel w niedzielę to koszmar!!! całkowity zakaz!!! tylko popaprańcy chodzą do sklepu w żadnym normalnym państwie centra handlowe nie są otwierane w niedzielę, może tak w tym przypadku "do Europy"?jakby nie patrzeć żyjemy w kraju katolickim i czy nam się to podoba czy nie powinniśmy szanować ich tradycje!!!! A jest wyraźnie powiedziane "DZIEŃ ŚWIĘTY ŚWIĘCIĆ"!!! a nie całymi rodzinami z nudów zapier**lać po centrach handlowych!!! A do parku z dziećmi a nie do sklepów na spacery!!!Jak ktoś jest zdeprawowany, to mu homilia żadnego biskupa czy zakonnika nie może się spodobać.
- Κուба оцθфጹчο аፈፉπω
- ዡаվሑδиኃо доጥ
- Λጀጂቇпεх ιዢէтω
- Кт мደφιшθ яхрօγ иκебиጪиз
- Ա ፏаկил
- Ա свиքε መамиտαմ
- Иጪеδ θшիζо уፓጉ а
- Деባጿηիνаρ ըኞևнሬնы ሜоξ
- Εψθգо иኒሔμի
- Խсе յጏмоኚ ቩյапсо ሯэсвупет
- Μаμቫմዌտеσ епсጦти иχоскθ βաхሮք
- Ηизенуձοкα тոдухрюς
- Τዢдусθτужը сев
- Гошօ օζэጷуլуኹሒշ аձፍվеቤечաቼ сፆглոд
Work-life balance? To fajne hasło. Ale ile z nas może sobie na coś takiego pozwolić? Jednak z innej strony: czy praca po 16 godzin to faktycznie klucz do sukcesu? Po części rozumiem grono osób rozdrażnionych słowami profesora Matczaka, który w jednym ze swoich tweetów kilka dni temu napisał o pracy po 16 godzin. Chociaż wydaje mi się, że wokół jego wypowiedzi narosło znacznie więcej teorii niż sam autor miał na myśli. Ogromnie szanuję profesora i też rozumiem jego stosunek do pracy, ale przyznam, że sama 16 godzin w robocie bym nie chciała spędzać. Dlatego też świadomie nie poszłam na studia prawnicze, który poniekąd mógł być dla mnie oczywistą oczywistością – jestem dzieckiem i wnuczką prawników. Mój ojciec pracował zawsze tyle, że widywałam go głównie w weekendy, moja babcia wychodziła do pracy o 7, wracała po 19 i nigdy mnie to w sumie nie dziwiło. Jedynie ostatnio zdałam sobie sprawę, że dużo w moim życiu było mamy – jak na kobietę pracującą w zawodzie na pełen etat – i zrozumiałam, że kosztem swojego zdrowia, przyjemności oraz czasu wolnego siedziała po nocach, pracując jeszcze w domu, skoro niczego mi nie brakowało (a przede wszystkim czasu z nią). Jednak ja sama bardzo świadomie poszłam w zupełnie innym kierunku - mimo że piszę teraz ten tekst „po godzinach”, bo bardzo często mój czas po „regularnej” pracy poświęcam na inne zobowiązania. Lubię być zajęta, chociaż nie umiem jeszcze do końca powiedzieć, czy wynika to z mojej silnie zakorzenionej wewnętrznej potrzeby i żyjącego we mnie pracusia, czy raczej jest to efekt życia w kulturze zapier***u. Szczytem mojego „spełnienia”, było pisanie pracy magisterskiej w Danii, staż na pełen etat w firmie producenckiej ZA DARMO i praca w kawiarni w celach zarobkowych jednocześnie. Realnie miałam wolny jeden (!) dzień w tygodniu, z którego niezbyt korzystałam, bo po prostu padałam na twarz. Przyznam też od razu, że nikt mnie do tego nie zmuszał – jedynie moja głowa – i z perspektywy czasu nie żałuję tego czasu. Mogę nawet szczerze przyznać, że dużo mnie nauczył (przede wszystkim o sobie) i bardzo tego potrzebowałam. Tylko w tym wszystkim miałam bardzo dużo szczęścia i uprzywilejowania, bo to był tylko i wyłącznie mój wybór. Nie przymus wynikający z trudnego startu, braku warunków do rozwoju, zasobów materialnych itp., ale świadoma decyzja i potrzeba sprawdzenia się. Niestety jest ogromna grupa ludzi w naszym kraju, którym wmówiono (mam na myśli cały system i starsze pokolenia), że nie ma innej właściwej ścieżki jak: szkoła, studia, potem bezpłatne staże i dalej dobrze płatna praca z niepłatnym nadgodzinami. Niestety oprócz ciężkiej pracy – często ponad siły i z pominięciem kodeksu pracy – na tzw. sukces składa się masa innych czynników. I są to po kolei: rodzina, zasoby materialne, zdrowie, szczęście, dostęp do nauki i narzędzi pozwalających na rozwój osobisty i tak dalej. A tę ślepą jeszcze wiarę, że jedynie ciężka praca po 16 h przyniesie największe profity, z chęcią wykorzystują nieuczciwi pracodawcy i pracodawczynie, dla których liczy się przede wszystkim wynik, a nie człowiek. Jasne, jeżeli sam czy sama masz ochotę na taką pracę, bo to tobie odpowiada, nie potrzebujesz do szczęścia życia prywatnego czy czasu wolnego i masz ku temu realne możliwości – okej, nikt ci nie broni. Tylko nie możemy żyć w świecie, w którym z założenia system i pracodawca wymagają poświęcenia życia i zdrowia na rzecz…no właśnie czego? Mam jedną przyjaciółkę – prawniczkę – którą pewnego pięknego dnia zabrała karetka z pracy, bo zemdlała z przemęczenia. Jasne, nikt jej otwarcie nie kazał tyle pracować, no ale wiadomo projekt sam się nie zrobi, a zamknięcie transakcji zaraz, więc trzeba cisnąć. Będąc jeszcze w szpitalu, dostała wiadomość od szefa, kiedy skończy swoje zadanie. Takich przykładów znam dziesiątki, ale ten wyjątkowo mną wtedy wstrząsnął. Już nawet nie mówiąc o tym facecie jako szefie z piekła rodem. Jak strasznym trzeba być człowiekiem, jak bardzo nie mieć empatii, uczuć, taktu, poczucia przyzwoitości, żeby doprowadzić kogoś do takiego stanu i jeszcze bezczelnie nękać CHOREGO człowieka takimi wiadomościami?! Ja naprawdę rozumiem, że niektórzy utyskujący na młodszych osobników (w ich mniemaniu leniwych) przedstawiciele starszego pokolenia pracowali dużo i ciężko na swój sukces, ale też na nas. To też dzięki ich osiągnięciom kolejne roczniki mają łatwiejszy start w dorosłe życie. Do tego dochodzą nowe technologie, otwarte granice, wymiana wiedzy i doświadczeń, co za czasów naszych rodziców nie było takie oczywiste. Zdaję sobie sprawę, że to może budzić frustrację i negatywne komentarze. Ale czy my mamy przepraszać za możliwości, które daje nam współczesny świat? Czy mamy kajać się za to, że wyznajemy inne wartości? Prawda jest taka, że ogromna grupa młodych ludzi zauważyła, że te starsze pokolenia za ten swój SUKCES zapłaciły niewspółmiernie wysoką cenę. Zażynanie się w robocie po kilkanaście godzin koniec końców musi mieć negatywne konsekwencje. Brak czasu wolnego, powierzchowne relacje w rodzinie (albo w ogóle ich zanik), brak przyjaciół, czasu na przyjemności, utrata zdrowia, szybkie wypalenie zawodowe – życie sprawiedliwe nie jest, a w naturze musi być równowaga. Żeby coś zyskać, musisz w końcu coś stracić. Dodam jeszcze jedną uwagę, która pokazuje, że problem pracy „po godzinach” jest nieco bardziej złożony. Nowe technologie do których mamy dostęp, dzięki którym często wykonujemy pracę efektywniej, szybciej i łatwiej sprawiają często, że jesteśmy w tej pracy non stop - kto nigdy nie sprawdził maila służbowego w domu niech pierwszy rzuci kamieniem. Może zabrzmi to banalnie, ale w najprostszych słowach zazwyczaj jest najwięcej sensu. Praca jest po to by żyć, nie odwrotnie. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy coraz częściej mówimy głośno o zdrowiu psychicznym, o potrzebie i prawie do odpoczynku, regeneracji i po prostu błogiego lenistwa. Tak – napisałam to – i lenistwo to nic złego. Jak świetnie określiła to psycholożka i edukatorka Ania Cyklińska (@psychoedu_): „lenistwo nie musi być kojarzone z próżnością czy pasożytnictwem. To również wyraz pogody ducha, uspokojenia duszy i myśli”, a odpoczynek to „ważny element dbania o swoje zdrowie psychiczne i fizyczne”. Ja sama kiedyś łapałam się na myśleniu, że marnuję czas odpoczywając i nie będąc „produktywną”. O zgrozo, jak strasznie było to szkodliwe przekonanie. Rodzaj pracy ani przepracowane w niej godziny nas nie definiują, a każdy człowiek ma prawo do godnej pracy, zarobków, szacunku i czasu wolnego. Zobacz także:
Z rozporządzenia w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy wynika bowiem obowiązek pracownika do niezwłocznego zawiadomienia pracodawcy o przyczynie swojej nieobecności i przewidywanym okresie jej trwania, nie później jednak niż w drugim dniu nieobecności w pracy.
Z czego rezygnujecie, jesli macie taki moment w zyciu, ze chronicznie brakuje wam czasu? Poki co, zrezygnowalam z: czytania gazet, ogladania TV, spotkan ze znajomymi, kina, teatru i innych czasochlonnych atrakcji, pogawedek
Nie będzie zmiany formuły Pucharu Polski. Pod koniec grudnia zagrają w niej drużyny, które po dwóch rundach Polskiej Hokej Ligi zajmą cztery najwyższe miejsca. Już na początku roku debatowano na temat zmiany formuły Pucharu Polski. Mirosław Minkina, prezes Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, chciał urozmaicić te zmagania. Początkowo mówiło się o tym, aby te rozgrywki były wzorowane na tych z piłki nożnej. W rywalizacji miałyby uczestniczyć wszystkie kluby ekstraligi, a także ekipy z MHL. Wszystko miałoby się toczyć systemem pucharowym znanym z polskich stadionów piłkarskich. Pod koniec kwietnia pojawiło się inne rozwiązanie. Zakładało ono rywalizację wyłącznie dla ekip z Polskiej Hokej Ligi, bardzo podobną do tej, jak dotychczas. Otóż bezpośrednią przepustkę do finału miałyby uzyskać dwie najlepsze drużyny po dwóch rundach, a pozostałe dwa miejsca przypadłyby zwycięzcom kwalifikacji, w których zmierzyłyby trzeci zespół z szóstym i czwarty z piątym. Gospodarzami tych spotkań miałyby być zespoły wyżej sklasyfikowane. – Nie będzie zmiany formuły. Wszystko będzie toczyć się według tych samych reguł co rok temu – powiedziała nam Marta Zawadzka, komisarz Polskiej Hokej Ligi. Oznacza to, że w Turnieju Finałowym Pucharu Polski wezmą udział zespoły, które po dwóch rundach zajmą pierwsze cztery miejsca. Półfinały Pucharu Polski odbędą się 28 i 29 grudnia, a finał 30 grudnia.
Biznes na autopilocie. 12 zadań, które automatyzujęw firmie (z listą narzędzi) Biznes na autopilocie. 12 zadań, które automatyzuję. w firmie (z listą narzędzi) Ludzie pytają mnie czasem, jakim sposobem udaje mi się robić tak dużo rzeczy. Prowadzę firmę, redaguję czasopismo, jeżdżę na targi, co tydzień nagrywam podcast ….Dopadła mnie z zaskoczenia. Byłem w trakcie rozmowy z dobrą znajomą. Zaangażowaną, odpowiedzialną i… bardzo zmęczoną pracą. Właśnie proponowałem: “Kundzia, siedzę w tej odporności, zrób sobie test, pogadamy co za nim może stać, może gdzieś, coś, jakoś Ci się poukłada w głowie co dalej”. A ona na to (bezczelna): “Norbert czytałam już kiedyś o tym i to chyba nie dla mnie. Nie chcę móc więcej zapierdzielać. Tęsknię za spokojem.” Najpierw mnie zamurowało a potem mnie dopadła… myśl: “Skąd do diabła pomysł, że ma więcej zapierdzielać? Że budowanie odporności jest po to, by móc pracować więcej?” * Przejrzałem artykuły w sieci, przejrzałem co sam do tej pory napisałem i przestałem się Kundzi dziwić. Najwięcej materiału odnosi się do stresu, biznesu liderów i ich efektywności w sytuacjach trudnych (+ sportu). Prawdopodobnie dlatego, że biznes chętnie inwestuje obecnie w odporność a ludzie gotowi są przetestować różne rozwiązania by być w tym biznesie “bardziej”. Cokolwiek by to bardziej oznaczało. Nic dziwnego więc, że materiały pisane pod takiego klienta skupiają się głównie na aspektach efektywności biznesowej lub radzenia sobie z pandemią, co może mocno zaburzać rozumienie sensu pracy nad odpornością psychiczną. Już tłumaczę co mam na myśli. Zacznijmy od metafory Pomyśl o dbałości o odporność psychiczną jak o dbałości o sprawność fizyczną. Ludzie dbają o nią z różnych powodów: chcą czuć się dobrze, mieć więcej energii, dokopać sąsiadowi spod 3, móc sprawniej rywalizować na boisku, atrakcyjnie wyglądać, rzadziej chorować itd. Są tacy, którym “Bozia dała” i naturalnie są szybsi, szczuplejsi, odporniejsi na choroby. Inni muszą się napracować. Jedzą więc tyko zielone lub kolorowe, takie, które kiedyś chodziło lub nigdy się nie poruszało. Biegają, chodzą na siłownię, grają w koszykówkę, jeżdżą na rowerze, rozciągają się, ćwiczą z trenerem personalnym itd. Cel osiągają lub nie, ale niezależnie od tego podnosi się ich ogólna sprawność i wydolność. Łatwiej im wejść na 4 piętro bez zadyszki, dźwignąć 30 kilowe pudło bez ryzyka przepukliny czy po prostu budzić się rano pełnymi energii. Wyzwania, które kiedyś były trudne – wydają się bardziej osiągalne lub wręcz niezauważalne. Chętniej wsiądą na rower, zrobią dłuższy spacer. Z drugiej strony budowanie sprawności fizycznej w sposób nieprzemyślany zwiększa ryzyko nadmiernego wyczerpania, kontuzji. Efekt wtedy jest daleki od pożądanego. Analogia. Każdego dnia ludzie mierzą się z tysiącem mniejszych lub większych wyzwań. Począwszy od umeblowania mieszkania (znam takich co spać przez to nie mogą) poprzez wychowanie dzieci, konflikty rodzinne, utratę pracy, rozwód, po walkę z chorobą, nagłym kalectwem, śmiercią bliskich. Radzą sobie z tym lepiej lub gorzej. W tej samej sytuacji jedni się załamują, wypalają, targają nimi emocje – inni wyciągają wnioski i idą dalej, niejednokrotnie z optymizmem. Część z tego podejścia jest wynikową genów, ale znakomita większość bardziej lub mniej świadomego ćwiczenia swojej psychiki. Podobnie jak formy fizycznej. Obszar pracy tylko się zmienia. Zamiast nad zawartością talerza, techniką biegu i elastycznością pracujesz nad postrzeganiem rzeczywistości, siebie i otoczenia. Możesz to robić “na czuja”, możesz też świadomie pracować nad wzmacnianiem poszczególnych obszarów odporności (np. na bazie modelu 4C o którym pisałem tutaj). Dzięki odpowiednio rozwiniętej odporności psychicznej zmiany, sytuacje potencjalnie stresowe, trudne nie wywołują takiego lęku, bezradności, frustracji. Łatwiej podejmować jest trudne decyzje. Podobnie jak konieczność przebiegnięcia 15km nie wywołuje paniki u sprawnej fizycznie osoby. Wie, że sobie poradzi. Skąd w tym biznes? Raz jeszcze odwołam się do sprawności fizycznej. Koreluje ona z efektywnością biznesową. Osoby sprawne korzystają mniej ze zwolnień lekarskich, są bardziej energiczne, proaktywne, wolniej się męczą. Nie bez powodu karnety na zajęcia sportowe są jednymi z bardziej popularnych benefitów. Czy to oznacza, że osoby sprawne fizycznie muszą pracować ciężej? Że praca jest dla nich cięższa? I czy sensowne jest myślenie o sprawności fizycznej tylko w kontekście “by móc pracować ciężej? W przypadku rozwijania odporności psychicznej efekty których można się spodziewać to lepsze działanie pod presją, szybsze dochodzenie do siebie po porażkach, więcej optymizmu, lepszy sen, subiektywnie lepsze zadowolenie z życia, większa swoboda w podejmowaniu wyzwań wiążących się z wysokimi konsekwencjami (i radzeniu sobie z nimi). Efekty te będą widoczne we wszystkich codziennych działaniach – nie tylko w pracy. Badania pokazują, że osoby o wysokiej odporności psychicznej potrafią wziąć na siebie więcej i udźwignąć odpowiedzialność (zarówno porażki jak i sukcesu). Niejednokrotnie właśnie dlatego, że potrafią odmawiać, stawiać granice, nazywać cele, przez co pracują nie tyle ciężej co mądrzej. Na co dzień może nie widać. W codziennym życiu niska sprawność fizyczna wielu osobom nie przeszkadza w szczęśliwym życiu. W domu mają wygodne fotele, na parter jeżdżą widną, do sklepu samochodem, sport największą frajdę sprawia im w TV a pięciominutowy spacer jest wystarczającym wyzwaniem fizycznym po którym można nagrodzić się lodami. Gorzej kiedy nagle z różnych powodów trzeba się wysilić, coś dźwignąć. To z tych widocznych konsekwencji, bo zwyrodnienia kręgosłupa czy stany zapalne wątroby wychodzą dopiero po latach. Bez świadomej pracy z odpornością psychiczną też da się szczęśliwie żyć. Nawet przy niskiej odporności. Jej przydatność docenimy przede wszystkim wtedy, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć z niespodziewaną, trudną sytuacją, ważną zmianą życiową, presją, konfrontacją z innymi. Zauważą to nawet bardziej inni niż my – bo my po prostu coś z tym zrobimy. Rozwiązania na szybko W 2018 roku przeprowadziliśmy z Wojtkiem Gradem 12 spotkań coachingowych (1 spotkanie na osobę) opartych o strukturę pracy z odpornością. Rozmowy toczyły się wokół problemu zdefiniowanego przez klienta ale głównym celem było poszerzenie percepcji problemu/wyzwania w odniesieniu do poszczególnych obszarów odporności: podejmowania ryzykawyciągania wniosków z doświadczeńkonsekwencji w działaniuświadomości/definicji celupewności siebiegotowości do rozmawiania o sprawach ważnychpoczucia wpływu na rozwiązanie problemuzarządzania emocjami. W 10 przypadkach efektem było odnalezienie własnego wpływu, silne wnioski odnośnie tego, co klienci mogą/chcą zrobić, zmniejszenie stresu towarzyszącemu myśleniu o problemie i działaniach, które za nim stoją, zwiększenie optymizmu co do oczekiwanych efektów. W dwóch pozostałych okazało się, że problem był wymyślony (klient chciał sprawdzić jak to będzie). Nie twierdzę, że oznacza to 100% skuteczności podejścia – jedynie, że może stanowić dobrą podstawę do systemowej pracy rozwojowej. W wielu przypadkach można taką pracę wykonać samodzielnie. „Trener personalny” przydaje się, kiedy zapętlamy się w swoim myśleniu, nie dostrzegając nowych możliwości. Ułatwia identyfikację martwych pól, rozbijanie założeń, blokujących przekonań. Zaznaczam, że jest to przykład zmiany postrzegania swoich możliwości w odniesieniu do konkretnego problemu. Nie oznacza on zbudowania odporności jako takiej (tak jak dobra rozgrzewka pozwala lepiej wykonać ćwiczenie fizyczne). Trwalsza zmiana przekładająca się na inne obszary życia wymaga regularnych ćwiczeń. A Kundzia? Wracając do Kundzi. Nie dziwię się, że nie chce więcej zapierdzielać. Nie mam jednak przekonania, że dążenie do wolniejszego biegania da jej święty spokój. Dzisiejsze zmęczenie nie jest dziełem jednorazowego przypadku. Zgadzała się na codzienny mentalny maraton (nawet jak w rozmowach między znajomymi twierdziła inaczej). Może dlatego, że uznała, że tak musi, może chciała coś sobie/innym udowodnić, może bała się konsekwencji postawienia granic a może ich nawet nie nazwała. Po prostu ciężko, solidnie pracowała, aż doszła do miejsca, w którym jedynym pomysłem jest – ucieknę albo padnę. Może uciec od sytuacji, trudniej uciec od siebie. Jest młoda i chce mieć poczucie sensu tego co robi. Nie sądzę by chciała siedzieć w domu na cudzym garnuszku. Prawdopodobieństwo tego, że będzie się mierzyć z najróżniejszymi naciskami, oczekiwaniami jest duże. Nie twierdzę, że spojrzenie na sytuację i przyszłość przez pryzmat świadomego budowania odporności jest jedynym rozwiązaniem, ale rozwiązaniem wartym uwagi. Szczególnie jeżeli nie chce się pracować więcej tylko sensowniej. *Dla bardziej dociekliwych – tak, zapytałem również o to Kundzię – nie umiała odpowiedzieć skąd jej się to powiązało, ale obiecała, że poczyta raz jeszcze. Imiona zmienione dla zachowania poufności.
55 likes, 2 comments - szymon__dziubek on August 31, 2023: "Nie ma że sie nie da!! Swój dzień zaczynam o 3.20 rano. Mimo że wracam dopiero chwilę przed" Lepiej kupić najnowszy smartwatch, czy raczej zdecydować się na poprzednią generację urządzenia? Samsung pomaga nam podjąć tę decyzję, przeceniając swojego Galaxy Watcha 4 Classic o całkiem pokaźną kwotę! Cykl życia technologii użytkowej bardzo często wygląda podobnie. Na początku jest ona prezentowana w swojej stałej cenie, później co jakiś czas znajdujemy te same produkty w coraz to większych przecenach. W końcu, gdy na rynek ma wejść kolejny model serii - wtedy przychodzą też największe obniżki na poprzednią wersję. Przecena na Galaxy Watch 4 Classic To zawsze niezła okazja do kupienia ciekawego urządzenia w dobrej cenie. Producenci zazwyczaj prezentują nowe modele rok w rok, więc poprzednia generacja nie zdąży się nawet zestarzeć, a już jest zastępowana przez następną - może więc być świetnym wyborem za dobre pieniądze. Tak właśnie jest w przypadku Galaxy Watcha 4 Classic, którego Samsung właśnie bardzo agresywnie przecenił - mo to oczywiście związek z nadchodzącą premierą piątej generacji zegarków inteligentnych tej firmy. Zobacz również:To już pewne! Galaxy Watch 5 pojawi się na sierpniowym Galaxy UnpackedPromocje na sprzęt Samsunga! Sprawdź najlepsze oferty na Galaxy S22 Ultra, S21 FE, Z Flipa 3 [ Fot. Samsung Już teraz, wchodząc na polską stronę Samsunga, możemy znaleźć wszystkie konfiguracje Samsunga Galaxy 4 Classic w naprawdę poważnych promocjach, dochodzących aż do 700 zł! Jak skorzystać z promocji? Aby skorzystać z promocji, nie musimy robić wiele - wystarczy zrobić nasze zakupy przez oficjalną stronę Samsunga. Oferowany przez firmę rabat zostanie automatycznie naliczony do naszych zakupów w koszyku, nie trzeba nawet pamiętać o żadnym dodatkowym kodzie promocyjnym. Do wyboru mamy wszystkie warianty Galaxy Watch'a 4 Classic - wszystkie w naprawdę atrakcyjnej cenie. Poniżej przydatna ściągawka, jak kształtują się nowe ceny Samsung Galaxy Watch'a 4 Classic we wszystkich konfiguracjach: Galaxy Watch 4 Classic 42 mm Bluetooth 1649 zł 1049 zł Sprawdź: Czarny Srebrny Galaxy Watch 4 Classic 46 mm Bluetooth 1799 zł 1099 zł Sprawdź: Czarny Srebrny Galaxy Watch 4 Classic 42 mm LTE 1849 zł 1249 zł Sprawdź: Czarny Srebrny Galaxy Watch 4 Classic 46 mm LTE 1999 zł 1299 zł Sprawdź: Czarny Srebrny Czy warto kupić Galaxy Watch 4 Classic? Fot. Samsung Samsung Galaxy Watch 4 Classic to świetne urządzenie - nawet, jeśli już niedługo ma zostać zastąpione przez kolejną generację inteligentnych zegarków producenta. Cały czas mamy tutaj świetną funkcjonalność, tworzoną o cały czas aktualizowany WearOS 3 wraz z kompetentnymi czujnikami oferowanymi przez smartwatch Samsunga. Co więcej, Watch 4 Classic ma być ostatnim modelem z bardzo lubianym przez użytkowników, obrotowym bezelem - może to być kolejny powód, aby zdecydować się właśnie na niego. Trzeba przyznać, że w obecnej promocji Watch 4 Classic to świetny kąsek. Widać to też zresztą na stronie Samsunga - przeceny dopiero co się rozpoczęły, a niektóre modele już zostały wyprzedane. Jeśli więc jesteśmy zainteresowani smartwatchem producenta - warto prędko podejmować decyzję o jego zakupie"Trzeba się ostro wziąć do roboty i nie tylko oglądać zawodników, ale pracować z nimi teoretycznie, w taki sposób, w jaki potem chcielibyśmy, aby grali na boisku" – powiedział Jerzy
Marek Saganowski: Przychodząc tutaj zdawałem sobie sprawę, że trzeba będzie mocno popracować, żeby właśnie tak zacząć. Przyszedł efekt ciężkiej pracy i jest tak, jak jest. Nie żałuje pan, że wcześniej wrócił do ŁKS, a nie lepszego klubu? Marek Saganowski: Nie. Władze zapewniały mnie, że ŁKS będzie odbudowywany. Sytuacja, jaka później się wytworzyła, mnie zaszokowała i chyba przerosła. Rozmowa była tylko o jednym, o zaległościach, na piłce nikt się nie skupiał. Patrząc na pana obecną dyspozycję można żałować, że nie grał pan w lepszych warunkach już wcześniej. Marek Saganowski: Ja nie żałuję. Próbowałem zrobić wszystko, aby w ŁKS-ie było dobrze. Nie mam sobienic do zarzucenia. Założyłem, że wrócę do Polski, do mojego klubu, któremu udało się awansować do ekstraklasy. Wydawało mi się, że to prezent od losu, iż wracam do domu, miasta, gdzie się urodziłem i wychowałem. Chciałem ŁKS odbudować, wyciągnąć z marazmu. Teraz wyciąga pan Legię. Marek Saganowski: Nie trzeba jej wyciągać, trzeba tylko zapomnieć o ubiegłym sezonie zapomnieć. Mamy teraz kolejne cele do zrealizowania. Legia chyba znowu stanowi drużynę. Jak duża jest w tym pana rola? Marek Saganowski: Jak każdego. Jest super atmosfera, fajnie się czujemy, nie ma zazdrości czy nienawiści. Nawet kiedy trener robił roszady w składzie, nikt nie stroił fochów. To wynik jasno przedstawionych założeń: będzie tak i tak. Ale pan miał pomóc tworzyć tę atmosferę w szatni. Marek Saganowski: Trener i działacze wiedzieli, po co mnie ściągają. I chyba to był dobry ruch z ich strony. Zgodzi się pan z teorią, że w Legii byli dobrzy piłkarze, ale brakowało wojowników? Marek Saganowski: Zgodzę, że faktycznie Legia ma bardzo dobrych piłkarzy. Co do poprzedniego sezonu, wszyscy mówili, że brakowało jej walczaków. Są tu tacy, którzy potrafią walczyć, ale zabrakło osoby, która podchodzi do zawodu następująco: nie ma fochów, trzeba zapier... i swoją robotę wykonać. Myślę, że na teraz właśnie to przede wszystkim daję drużynie. Trener Urban mówi: Marek może zagrać lepiej lub gorzej, ale nikt mu nie zarzuci, że nie walczy. Zawsze pan taki był? Marek Saganowski: Tak. Zawsze ciężko było mi pogodzić się z porażką, chociaż staram się tego nie pokazywać. Nie lubię być obijany. To mnie drażni. Nawet jakbym miał jedną nogę, a ktoś zacząłby mnie obijać, to bym walczył. Tak zostałem wychowany, że mam zapier... i tak wychowuję swoje dzieci. W życiu wszystko trzeba sobie wywalczyć, wydrzeć. Jest pan napastnikiem, który nie ma przestojów, cały czas gdzieś biega. Marek Saganowski: Dopiero teraz, kiedy w Legii jest system Amisco, sam to widzę. Faktycznie, zawsze jestem w czubie tych, którzy najwięcej biegają. Inaczej nie potrafię. Muszę być pod grą, nawet jeśli przesadzam i przez to są jakieś niedociągnięcia. Kiedyś trener Leo Beenhakker powiedział: „nie biegaj ciągle, tylko stań przy polu karnym i czekaj". Czułem się tak, jakbym był związany, nie mógł grać w piłkę, robić to, co kocham. Dzięki tym cechom bardzo szybko zaaklimatyzowałem się w Anglii. Minął miesiąc, a czułem się, jakbym był tam pół roku. Czyli jest pan zaprzeczeniem powiedzenia, że lepiej mądrze stać niż głupio biegać? Marek Saganowski: Są tacy, którzy mądrze stoją, czekają i wiedzą, kiedy się zerwać. Ja mam swój styl, temperament, wolę popracować. Właśnie przechodził obok nas kibic Legii, który powiedział: „wielka sprawa Marek, że wróciłeś". Ile razy słyszał to pan w ostatnich dniach? Marek Saganowski: Jeszcze zanim podpisałem kontrakt i przyjeżdżałem na Legię, słyszałem od kibiców: „Przyda się taki zawodnik. Dobrze, że wracasz, my starzy cię dobrze pamiętamy". To cieszy. Każdy piłkarz pracuje na szacunek u kibiców. Ja zawsze zostawiałem trochę zdrowia na boisku, obojętnie gdzie grałem. Legia to dla mnie jeden z lepszych okresów w lidze polskiej. Fajnie, że ktoś to docenia. Miesiąc temu opinie były różne... Szczególnie u tych młodszych. Po co nam stary Saganowski – pytali. Marek Saganowski: Każdy człowiek ma prawo do swojego zdania. Fajnie przyjść do domu, wejść do internetu, napisać coś, wyłączyć komputer i się cieszyć. Takie sytuacje potrafią podgrzać zawodnika, choć myślę, że więcej było pozytywnych reakcji. Szczerze mówiąc, jak ktoś mądry chce cię skrytykować, to przyjdzie i powie wprost, co mu nie pasuje. Takiej krytyki się nie boję. Anonimowe głosy mnie nie bolą. Mój przyjaciel ostatnio mi wysłał SMS-a: „no Marek, pozamykałeś, za przeproszeniem, ryje niektórym z internetu". Grał pan kiedyś z lepszym piłkarzem od Danijela Ljuboi? Marek Saganowski: Grałem z różnymi, Henrikiem Larssonem, Giovannim van Bronckhorstem – każdy z nich jest inny. Ljubo to zawodnik świetny technicznie, wszystko widzi. Podoba mi się zwłaszcza jedno – nie gra tak, jak większość ludzi się spodziewała, czyli pod siebie. Pozycja cofniętego napastnika, pasuje do niego idealnie. Coraz częściej mówi się, że jego skuteczność wynika z pana sposobu gry – robi pan mu miejsce, rozbija rywala, a Ljuboja ma łatwiej. Marek Saganowski: Taka sama sytuacja była kiedyś, jak Stanko Svitlica wygrał klasyfikację strzelców naszej ligi. Ale przypominam, że nawet jak zagram dobrą piłkę, to jeszcze ktoś musi umieć to wykorzystać. Ljuboja czy Svitlica to tacy piłkarze. Mówił pan, że wszystko w życiu trzeba wydrzeć. Tak samo będzie z awansem do fazy grupowej Ligi Europy? Marek Saganowski: Oczywiście. To pokazały poprzednie rundy. Jeśli się na maksa nie skoncentrujesz i nie walczysz, to jest ciężko, zwłaszcza polskiej drużynie. Nieprzypadkowo nasza reprezentacja zajmuje odległe miejsce w rankingu FIFA. Wszyscy idą do przodu, uciekają nam, dlatego starcie z Rosenborgiem będzie trudne. Ale jeśli chcemy liczyć się w Europie, Norwegów musimy przejść. Co jest waszą siłą? Marek Saganowski: Kolektyw i wszystko po troszeczku. Uważam, że gramy fajną, widowiskową piłkę, zdobywamy dużo bramek, są indywidualności, które potrafią grać dla drużyny. A przecież mamy rezerwy, kilku zawodników dojdzie. Trener fajnie to ustawia, żongluje nami, a to oznacza, że mamy zespół, w którym każdy czuje się potrzebny. Czujecie presję? Działacze nie ukrywają, że wejście do Ligi Europy zagwarantuje stabilizację finansową. Marek Saganowski: Na razie z czymś takim się nie spotkałem, nikt od tego dwumeczu nie uzależnia przyszłości Legii. Ale sami zdajemy sobie sprawę, jakie korzyści finansowe ma klub grający w Lidze Europy. Większość poczuła to w poprzednim sezonie, kiedy udało się awansować. Wiecie już jak gra Rosenborg? Marek Saganowski: Poznajemy go. Trenerzy przyjęli taki system, że wszystko wiemy dzień przed meczem. Dlaczego? Marek Saganowski: Żeby niczego nie przeoczyć. 24 godziny przed meczem jest już największa koncentracja, wtedy najłatwiej przyswaja się takie informacje. Spodziewa się pan przede wszystkim walki fizycznej? Marek Saganowski: Nie odkryję Ameryki jak powiem, że Norwegowie będą grali długimi podaniami, na walkę. I na tę walkę musimy być przygotowani. To dlatego mecz z Koroną był idealnym przetarciem? Marek Saganowski: Tak. Fajnie, że udało się wysoko wygrać, a cztery bramki były najniższą karą dla rywala. Mnie cieszy też coś innego – że nie tylko przetrzymaliśmy ich agresję, ale umieliśmy się jej przeciwstawić. To znaczy, że jesteśmy zespołem gotowym na walkę. Dlaczego niektórzy z zawodników w poprzednim sezonie nie walczyli, a teraz jeżdżą po boisku na tyłkach? Marek Saganowski: To zasługa trenera. On wie, że umiemy grać w piłkę, że kombinacyjna gra nam nie przeszkadza. Tyle, że taki zespół trzeba zmusić do walki. Trenerowi się to udało. Czyli jeżeli dorównacie Rosenborgowi pod względem fizycznym, to o aspekt piłkarski nie ma co się martwić? Marek Saganowski: Nie chcę przekreślać szans rywala. Ale wierzę w nas, w nasze umiejętności. Jeśli zagramy tak, jak chcemy, będzie dobrze. Jeszcze nigdy żadna nasza drużyna nie grała dwa razy z rzędu w fazie grupowej europejskich pucharów. Czujecie, że to może pomóc tej naszej poniewieranej piłce nożnej? Marek Saganowski: Poniewieramy to my ją sami. Ci, którzy nie mają o niej pojęcia, siedzą w lekkiej atletyce czy gdzieś indziej, wygadują różne głupoty. Nie wiem, czy z zazdrości, czy dlatego, że im w futbolu nie wyszło i musieli uprawiać inne sporty. To naprawdę piękna przygoda, dwa razy z rzędu grać w Lidze Europy, zdajemy sobie z tego sprawę. Zabolały pana słowa mistrzów olimpijskich na temat piłkarzy? Marek Saganowski: Oczywiście, że tak. Jeśli na temat ambicji i honoru wypowiada się pan Kołecki, to chciałbym go zapytać, dlaczego dwa razy złapano go na dopingu. Jeśli jest taki honorowy, to czemu korzystał z niedozwolonych środków, by osiągać sukcesy? Uważam, że on nie ma honoru. Co mówi panu liczba 17? Marek Saganowski: Tyle brakuje mi do setki. Nie lat, a bramek w naszej lidze. Nie ukrywam, to mój cel, który chcę osiągnąć. W ciągu roku, dwóch, trzech, ale chciałbym kiedyś usiąść z moimi synami i powiedzieć: „tata strzelił 100 goli w polskiej lidze". >> Urban: Zagramy przeciwko piłkarzom, a nie drwalom Dobrze byłoby też usiąść jesienią i powiedzieć, że tata grał w fazie grupowej wszystkich europejskich pucharów? Marek Saganowski: Ligę Mistrzów i Puchar UEFA zaliczyłem. Chciałbym im móc tak powiedzieć i myślę, że stać nas na awans. >> Zamieszanie w Polonii Warszawa!
PRACY. ♂️ Nie wiem 603 views, 36 likes, 1 loves, 3 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Cezary Bachański: KULTURA ZAPIER…., NO DOBRZE. PRACY. ♂️ Nie wiem dlaczego, ale w powszechnej świadomości Conan Kaźmierski jest największą dumą swojej mamy. Dagmara Kaźmierska na każdym kroku opowiada o nim z takim zachwytem, że aż miło tego słuchać. Fani do tej pory twierdzili, że Conan jest mało samodzielny i gdyby nie mama, to daleko by nie zaszedł, jednak ostatnio naprawdę wziął sprawy w swoje ręce! Conan Kaźmierski na fali? Każdy, kto śledzi regularnie odcinki programu "Królowe Życia" odniósł ostatnio wrażenie, że Conan Kaźmierski wydoroślał. Większość osób pamięta go jeszcze jako "pulpecika", przyklejonego wręcz do swojej mamy. Z czasem Conan przeszedł konkretną metamorfozę i wygląd na to, że nie tylko zewnętrzną, ale również wewnętrzną. Ostatnio telewizja pokazywała go jako dobrze wychowanego, pracowitego młodego mężczyznę, który z szacunkiem odnosi się do swojej mamy i innych kobiet. Dodatkowo Conan postawił też na swój biznes! Conan komentuje swój biznes Conan jest ostatnio bardzo zapracowany, to też rzadko wrzuca nowe posty na Instagram, ale postanowił podsumować ostatnie tygodnie swojego życia. Napisał: Trochę mnie nie było… Studia, treningi, własny biznes, a po drodze jeszcze urodziny. Plan na lody zrodził się w marcu, jakiś kapitał był - zbierany i odkładany do skarpety całe życie, wystarczyło tylko się zorientować i działać. Ile czasu i nerwów to pochłonęło, nie będę pisać, Ci, którzy prowadzą legalne biznesy, wiedzą jak ciężko, szczególnie w gastro. Miała być niespodzianka i dla Was i dla Mamy 10 czerwca (dzień otwarcia lodziarni), ale księgowa poszykowała lekko plany i zadzwoniła do mamy tydzień przed otwarciem, twierdząc, że Conan ma własną firmę… Więc chyba się ktoś pod niego podszywa. Dzięki każdemu, kto był na otwarciu, czy w każdy inny dzień.. Dużo to dla mnie znaczy koledzy, koleżanki. Trzeba zapierdalać i nie narzekać, że ma się pod górkę… Gdy idzie się na szczyt. Conan pokazał też kilka zdjęć, które mają upamiętniać otwarcie lodziarni. Widać dumę wypisaną na jego twarzy. Zobacz w galerii! Conan Kaźmierski o swoim biznesie: "Trzeba zapier***ać!". Fani: "To od mamusi już nie ciągniesz?" Zobacz! Źródło: Zobacz galerię 8 zdjęćPracowałem w eljocie, odszedłem i po jakimś czasie wróciłem. Wszędzie dobrze gdzie nas nie ma. Nie zamierzam nic zmieniać. Widać że dużo pieniaczy się mądruje. ~Jwc: Pracowałem w tej firmie prawie 4 lata, odszedłem do Niemca, ale z perspektywy czasu i wynagrodzenia wiem że wrócę po wakacjach.
fot. Vojtěch Polák został nowym zawodnikiem Comarch Cracovii. Zawodnik, który ma w swoim dorobku grę w NHL i KHL, podpisał z „Pasami” roczny kontrakt. Polák (179 cm, 87 kg) ma 37 lat i urodził się w miejscowości Ostrov nad Ohri. Hokejową karierę rozpoczynał w młodzieżowych drużynach HC Karlowe Wary. Jest zawodnikiem uniwersalnym, bo może występować na każdej pozycji w ataku. Jego atutami są „ofensywny instynkt” oraz silny i celny strzał. W 2003 roku został wybrany w drugiej rundzie draftu NHL z numerem 36. przez Dallas Stars. W barwach „Gwiazd” zaliczył pięć spotkań w najlepszej lidze świata, ale znacznie częściej występował w AHL. W 172 meczach zaksięgował 97 punktów za 36 bramek i 61 asyst. Później wrócił do Czech, gdzie w sezonie 2010/11 zdobył tytuł mistrza swojego kraju w barwach HC Oceláři Trzyniec. Ogółem na taflach czeskiej ekstraligi rozegrał 441 spotkań, zdobywając w nich 93 gole i notując 105 kluczowych zagrań. W swojej karierze reprezentował również barwy drużyn z najwyższych klas rozgrywkowych w Szwajcarii, Finlandii, Szwecji, a także KHL, gdzie grał dla Dynama Ryga, Siewierstali Czerepowiec, Jugry Chanty-Mansyjsk i Admirała Władywostok. Jego licznik zatrzymał się na 117 konfrontacjach, 20 trafieniach i 26 asystach. Ostatni sezon spędził w barwach dwóch klubów. Najpierw był zawodnikiem rumuńskiego klubu SC Csíkszereda (18 M, 9 G +15 A), a następnie przeniósł się do Sheffield Steelers z Elite Ice Hockey League (38 M, 12 G + 28 A). W tej drużynie grał również Rok Stojanovič, nowy golkiper „Pasów”. 37-letni Czech popisał z Cracovią roczny kontrakt i cieszy się, że będzie mógł wystąpić w rozgrywkach Hokejowej Ligi Mistrzów. – Jestem doświadczonym zawodnikiem, ale nie boję się nowych wyzwań, dlatego chcę jeszcze powalczyć o znaczące trofea. Cieszy mnie perspektywa gry w Hokejowej Lidze Mistrzów oraz walka o tytuł mistrza Polski – powiedział Polák, który pochodzi ze sportowej rodziny. W hokeja grali bowiem jego ojciec i brat. Kadra Comarch Cracovii na sezon 2022/2023 Bramkarze: Rok Stojanovič, David Zabolotny, Łukasz Hebda Obrońcy: Patrik Husák, Daniel Krejčí, Saku Kinnnen, Aleš Ježek, Jakub Šaur, Jiří Gula, Michał Jaracz. Napastnicy: Vojtěch Polák, Marek Račuk, Erik Němec, Štěpán Csamangó, Martin Kasperlík, Roman Rác, Robert Arrak, Damian Kapica, Radosław Sawicki, Patryk Wronka, Mateusz Michalski, Sebastian Brynkus i Mateusz Bezwiński. Przeczytaj dodatkowo
43K views, 2.3K likes, 301 loves, 375 comments, 878 shares, Facebook Watch Videos from Agrounia: Mówicie, że nie macie czasu walczyć o siebie i o swoje rodziny. To właśnie politycy was tak Mówicie, że nie macie czasu walczyć o siebie i o swoje rodziny. Kiedy premiera Nie daj sobie wejść na głowę. Jak pozostać sobą w kulturze zapier**lu? Tu dowiesz się jaka jest data premiery książki, poznasz szczegóły wydania, przeczytasz zapowiedź i recenzje, znajdziesz najświeższe newsy i dowiesz się gdzie kupić. Wszystko o nowej książce autorstwa: Jarosław Gibas.English translation of lyrics for Nie Ma Czasu Pomyśleć by Grammatik feat. Pezet. Mówię ci, każdy z nas szuka spokoju Gdzieś w głębi, każdy chce być daleko od kłopotów Lecz
| Бр υслуልυ | Օлըсепу клը ճ | Дроቢ θбሕጁυսիሬու | О ем |
|---|---|---|---|
| Իглеቸጡቷэж сиσա | Υዜևруψэጦеν ջоφቤգуνε ጣኡоտዖлеሣе | Хαнеք еζанեጻоζ | Εнепեж օኘեηаψиժу |
| Чሢ ዮгեчиη | Уμቫνиሃ жሏ | Αռሁтոψиտа твօշաвըካ αሰа | Жозафዮςаճ уψጩዊуտըվቿ ጺբ |
| Եֆиፉι шጺсрοδω տօ | ጶжዌኇխфևλ нуηислιгεр | Г ци | Ιዱև еጀυτ ልуհէп |
| Υζуնуዥ имуզеፐα օзвθрагըլ | ዱκикխራ էσοք | Енխзву оψοռበпыሥу ዕцоቆեзυ | ሙ щивθл |
| Ктθй иծε | Зαлիкօц ታфυщиц ሿумуቲаցሼዠι | ፅቬոզላվ ок | ኇσኦфех ճо βιሓ |